Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/752

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słów: chciał wiedzieć, czy jego ofiara jeszcze była czystą.
— Na to przysiądz mogę. Już panu, który jesteś przyjacielem mojego kochanka, mogę to przysiądz na moje zbawienie!
Franciszka nie domyślała się, że temi słowy jeszcze bardziéj podnieciła żądzę krwi w towarzyszu.
— Wybornie! odpowiedział i ręką posunął po pięknie ukształconém ramieniu dziewczęcia, jakby przez to chciał jéj dać poznać swoją radość — wielkie to szczęście dla ciebie!
— Czy pan czego szukasz? spytała Franciszka, bo uczuła, że jéj towarzysz coś ma do czynienia z jéj okryciem.
— Moja maska spadła — pozwól! rzekł Józef i zuchwałą ręką podniósł szerokie szaty siedzącéj przy nim dziewicy tak wysoko, że obaczył nietylko dno powozu, ale i nogi swojéj ofiary odziane w białe pończochy.
— Pomogę panu! odparła niedomyślna, posuwając się daléj i uwalniając od niego.
— Oto już jest! powiedział Józef postrzegając, że powóz przejeżdżał właśnie przy ostatnich domach przedmieścia św. Antoniego, w których nigdzie nie było widać światła.
— Czy jeszcze nie jesteśmy u celu?
— Za kilka sekund będziemy — jakżeś zakochana! Franciszka słysząc bezwstydne słowa towarzysza, spuściła oczy.
Wtém powóz zatrzymał się — Józefa zimne, wilgotne ręce szybko otworzyły drzwiczki przejmowała go dzika żądza. Jednym rzutem oka przekonał się, że ze swoją ofiarą dostatecznie oddalił się od ostatnich domów przedmieścia i był na szossie, przy której z jednéj strony ciągnął się lasek.
Wysiadł na pokrytą nocą drogę i pomagał wysiąść z powozu perłowéj damie, która pełna oczekiwania oglądała się w około.