Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/740

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tém przebraniem i w takim natłoku można było pani złożyć pożądany raport, chociaż i tutaj zapewne są szpiegi! cicho odpowiedział Mefistofil.
— Przedewszystkiém. Nie wspomniałeś pan nic o tém w swojém piśmie — czy sam pan wracasz?
— Nie, pani hrabino, tryumfuj pani, udało mi się niepodobieństwo — córka księcia jest w naszych ręku!
— W naszych ręku? powtórzyła czarna maska, a Józef po tych słowach poznał całą gwałtowność jéj wewnętrznéj namiętności.
— Trudna to była do wykonania sztuka pani hrabino; nie każdyby tego dokazać potrafił! I gdyby nie moja nienawiść...
— Byłeś winien tę zemstę człowiekowi, który cię wyprawił na galery!
— I gdyby nie dopomogła mi moja nienawiść, byłbym nakoniec mimo wszystko wrócił do domu z próżnemi rękami!
— O tém potém, mój kochany — wynagrodzić potrafię! poszepnęła czarna maska. Gdzie się znajduje dziewczyna?
— W klasztorze karmelitów przy ulicy św. Antoniego.
— Więc pana i Rénard’a znowu tam przyjęto?
— Potajemnie, pani hrabino! Dziewczę jest podróżą tak wzruszone i odurzone, że spokojność...
— Rozumiem, przerwała czarna maska: klasztor dobrze wybrany, tam nie domyśli się nikt jéj pobytu! Znam brata Erazma i przeora, oni mi są winni wdzięczność.
— Wiem to, że często nadużywają gościnności pałacu pani!
— Spojrzyj-no pan tam — i tutaj przedstawiają gościom moje obrazy!
Gdy zadzwoniono, Mefistofil a za nim w blizkości stojący Józef spojrzeli w kierunku ręki czarnéj maski.
W głębi salonu odsunięto zasłonę i ukazał się przecudnéj piękności żywy obraz. Było to porwanie Sabinek, które przedstawiała gruppa wspaniałych dziewiczych