Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/673

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

glądały jak matowo szlifowane. W lewéj ścianie znajdowały się przymknięte drzwi, prowadzące do drugiéj izby, przy nich stało nędzne, nizkie łóżko. Na prawo pod ścianą sięgającą aż do starego, czarnego pieca, zimnego jak lód, ujrzał Walter łoże choréj kobiety. Stoczona przez robaki szafa, stary chybotający się stół i dwa stołki uzupełniały umeblowanie izby, którą dotychczas rodzina Ehrenbergów sama zamieszkiwała.
Na stole stała niedopalona świeca łojowa w butelce, a przy niéj kilka garnuszków i filiżanek.
Na jednym stołku siedział, naprzód pochylony i osłupiałe przed siebie patrzący stary Ehrenberg, a młodsza siostra Augusty, ładna czternasto-letnia dziewczyna, klęczała przy łóżku matki, wijącéj się na niém, ciężko oddychającéj i stękającéj.
Cała ta przestrzeń wywierała odstręczające wrażenie.
— Ojcze, powiedziała Augusta, dotykając ramienia siedzącego — młody Walter przyszedł!
— Czego on chce? nie patrząc i odrętwiałe spytał stary.
— Pyta, czy zechcesz odstąpić część naszéj izby téj oto dziewczynie?
— Jak zapłaci, to odstąpię!
— Dobry wieczór, panie Ehrenberg, z cicha rzekł Walter zbliżając się ku niemu: — zapewne, że zapłacę!
— To dobrze! — Czy przyniosłeś pieniądze? Ja nie mam nic!
— Tu jest tymczasem talar! poszepnął Walter i wsunął staremu pieniądz, który teraz ożywił się, powstał i krewnemu swojéj choréj żony podał rękę.
— Interes skończony! Mówisz o téj dziewczynie, która zaledwie się na nogach utrzymać może? Połóż się dziecko, w łóżko! Spójrz-no tam Walterze, dodał, wkrótce z nią koniec będzie!
— Żałuję was, Ehrenbergu!