Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/659

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podniósł swój pełen molów kołnierz, a starą, siwą czajkę mocno na uszy naciągnął. Jego nieco przykrótkie spodnie i brudne, zabłocone buty, świadczyły, że nietylko upadł, ale aż do zbytku posunął hultajstwo, a białe, pielęgnowane, prawie delikatne ręce i wojskowy krój zakręconego wąsa, stanowił szczególne przeciwieństwo z odzieżą.
Człowiek ten bez mieszkania i bez cieplejszego okrycia, który w nocy, ukradkiem koło siebie spoglądający i marznący stał pod cieniem muru, był to dymissyonowany porucznik von Reitz. Został on sprzymierzeńcem najpospolitszych złoczyńców, chociaż dawniéj należał do najszlachetniejszych i poważanych oficerów. Gra i skłonność do trunków zrujnowały go, doprowadziły, najprzód do marnowania powierzonych mu pieniędzy, potém do oszukańskiéj gry, a nakoniec zrobiły członkiem brudu towarzystwa ludzkiego! Kiedy niegdyś jak smakosz spijał najszlachetniejsze wina, późniéj po wycierpieniu kary poprzestał na piwie — teraz nie gardził rumem, aby się nim zagłuszyć i kupić sobie zapomnienie!
Nie jeden on przedstawia przykład życia ludzkiego, w wirze stołecznym — przy kolebce jego szlachetni rodzice marzyli o najpiękniejszych nadziejach, i nie żałowali kosztów na zupełne wykształcenie syna — niewypowiedzianie więc cierpieli widząc go stopniowo upadającym. — Skończył zapewne w mokrym grobie rzecznym, albo też gdzie w więzieniu, a może i gałąź w zwierzyńcu posłużyła mu do odebrania sobie życia!
Porucznik — jak go krótko nazywali towarzysze — postrzegł nadchodzących!
— To wy! Jeżeli ta noc nie powiedzie się, to przepadło wszystko! Taki coup, toby się wynagrodziło — na honor, ja temu nie będę winien!
— Czy to ty poruczniku? zapytał Kasztelan.
— Do usług! Czy można zacząć?
— Już wielki czas — chodźmy!
— Jak to światło zapraszająco przyzywa! na honor —