Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/576

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Otóż to właśnie, w tém cała kwestya! przerwała biadająca osoba.
— Milcz, Urszulo! powtórnie i gniewnie rozkazał Samuel Bartels. Idź do swojéj roboty — gdzie mężczyźni mówią, tam kobiety głosu nie mają!
— Tak to pięknie. Chcecie zapewne popisać się przed tymi panami? Brać sobie na kark takie rzeczy — narobiliście sobie teraz kłopotu — przejechali go! A teraz zapłać za lekarstwo, za doktora, rezonowała stara Urszula wychodząc za drzwi, a przytém dosyć często nie ma ani grosza w domu!
— Bogu dzięki, że wyszła! powiedział grabarz zamykając za nią drzwi. Ona już dwadzieścia lat u mnie służy, i dla tego tak dużo mówi — żony ja nie mam moi panowie, ale pozwólcie, abym rozebrał Janka i w łóżku umieścił.
— Zróbcie to! rzekł doktor, a Eberhard rozglądał się tymczasem po stancyi.
Samuel Bartels, niosąc dziecko, otworzył drzwi do ciasnego, zimnego pokoju; okno jego było zamarzłe i zawierał w sobie jedno tylko łóżko.
Mały Janek trwożliwie spojrzał na Eberharda — gdyby mógł mówić, byłby zapewne zawołał w téj chwili:
— Chodź zemną — nie zostawiaj mnie tu samego!
Cóż to powodowało dzieckiem, że widząc po raz pierwszy księcia de Monte-Vero, z taką przychylnością go żądało? Czy to był skutek dobroci, jaką go Eberhard obdarzył? I jakie znowu uczucie przejmowało księcia, że ze szczerém zajęciem spoglądał na dziecię, gdy je grabarz niósł do ubogiéj komory?
Doktor przystąpił do łóżka, pomógł rozebrać małego Janka i przekonał się wkrótce, że nie ma uszkodzonych członków; lecz chłopak mocno płakał, gdy lekarz mu niósł pomoc i dotykał go, bo jednak niektóre miejsca były obrażone. Ale łzy jego oschły, gdy Eberhard przystąpił bliżéj.
— To szczególniejsze dziecko, powiedział Samuel