Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/575

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gdzie on znowu był? mruczała stara, grożąc pięścią, a jednak głośniéj mówić nie śmiejąc — gdzie on był, teń podrzutek? Krew na ręku i na odzieży? — poczekaj-no!
Eberhard otworzył drzwi, uchylił się nieco, bo były za nizkie dla jego wysokiéj postaci, a potém wszedł do ubogiego pokoiku, którego wszystkie meble jakby żałobną barwę nosiły, wszystkie były czarne, ale chędogie, lśniące i czyste.
Samuel Bartels, grabarz u śgo Pawła, człowiek podstarzały, ale jeszcze nie siwy, z dużą brodą i poważnéj postawy, postąpił naprzeciw wchodzącemu z miną pytającą. Siedział przy swojém staroświeckiém biurze i dopiero po zapukaniu wypuścił pióro ze swojéj od pracy wielkiéj i twardéj ręki.
— Przynoszę wam wasze dziecko, rzekł Eberhard, które tylko co przejechał powóz szambelana von Schlewe. Uważam, iż potrzeba, aby lekarz, którego sprowadziłem, opatrzył dziecię, aby z tego powodu kaleką niezostało.
— Najświętsza Panno! zawołał grabarz — Janku co ty zrobiłeś?
Chłopak błagalnie wyciągnął ręce do strasznego człowieka, a tymczasem stara także się wsunęła do izby i prędko za sobą drzwi zamknęła.
— Przejechali go — otoż masz, panie Bartels, korzyść z tego, że się takiém byle co obarczyłeś! zawołała.
— Milcz Urszulo! rozkazał grabarz, odbierając dziecię od Eberharda. Nie powinnaś była za drzwi wychodzić! Dzieci nigdy dosyć upilnować nie można!
— Słuchajcie mnie i codzień kaźcie go należycie obić, już do tego dosyć stary! To wstyd, zajmować się takiém nie wiedzieć co! Co tam o mnie ludzie myśleć muszą!
— Gdzie matka tego chłopczyny? spytał Eberhard, nie zważając na słowa staréj.
— Matka? powtórzył grabarz.