Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/565

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wiem, co chcesz mówić — i na nich przyjdą inne czasy — teraz pozwól im bawić się!
Najstarsze, od stop do głowy ciepło otulone, szło pomiędzy rodzicami, a najmłodsze leżało w kolebce, zasypiając aż do ich powrotu. Matka ani na włos nie chybiając, wiedziała dobrze jak długo trwać będzie sen popołudniowy, a kiedy mniéj troskliwy ojciec, który dostawszy się raz na dwór odbył daleką drogę do zwierzyńca, chciał jeszcze nieco dłużéj aż do wieczoru używać świeżego powietrza, matka póty go upominała i nakłaniała, i tak dokładnie czas obliczyć umiała, że znowu na czas znajdowała się w swojéj ubogiéj izbie.
Kiedy niekiedy ojciec pomimo napomnień matki dla osobliwszéj przyjemności i niedzielnéj zabawy, brał na ręce tłustego i ciężkiego malca, który wcale daléj iść nie chciał i płacząc utrzymywał, że się zmęczył; ojciec kraciastą bawełnianą chustką ocierał mu łzy — a drugi, przewidując ten sam wypadek już naprzód, w miejscu brakującego konia, zaprzągł się do dziecinnego powozi — ku, w którym siedziało troje dobrze opakowanego potomstwa.
Tamże widziano trzech lub czterech brodatych mężczyzn idących obok siebie i głośno rozmawiających, którzy żony i dzieci pozostawiali w domu — może dla tego, iż ich odzież poszła do zastawnego urzędu! Tak przynajmniéj kazały wnosić podżegające ich rozmowy, niezadowolenie z niedostatecznéj zapłaty i wzajemne przyznawanie się do zaciągniętych długów.
Większa część tych z niedzielnego popołudnia korzystających robotników, szła szeroką, piękną drogą, rozciągającą się obok znanego nam wielkiego zakładu na krańcu zwierzyńca, a potém między murem cmentarnym i drzewami wiodła aż do zamku księcia Waldemara.
Z drogi nie było widać grobów; gdzie niegdzie tylko wyglądał z po za muru familijny grobowiec lub krzyż. Dopiero przy okratowanéj bramie, znajdującéj się w środku długiego muru, można było rzucić spojrzenie na gro-