Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/556

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niesłyszany skurczył się przy łożu i teraz nakoniec poznał z niewypowiedzianą rozkoszą, że spała! Ów stan, który uważał za początek konania, był stanem przesilenia: spała mocno i łagodnie!
Wtenczas robotnik złożył ręce do modlitwy, — z ciasnéj, ubogiéj chatki szły dziękczynne modły do gwiazdzistego nieba, modły wierne i serdeczne, prawdziwe i proste, z duszy Waltera wytryskające, zapewne większa była radość u tronu Przedwiecznego Ojca świata z tych kilku słów klęczącego w swojéj chacie robotnika, aniżeli z kadzideł, które szły do nieba z kaplicy wysokiego zamku!
Małgorzata spała długo pod strażą Waltera — budziła się tylko chwilowo i znowu wpadała w sen pokrzepiający. Znikła teraz wszelka wątpliwość, wszelka obawa, ona wracała do zdrowia. Natura i wola bożka utrzymywały ją przy życiu.
Czyliż jeszcze nie skończyła się jéj pokuta? Czyliż dusza jéj nie była jeszcze wolna od grzesznéj winy przeszłości? i chciałże Przedwieczny, wszystko wiedzący i sprawiedliwy, wtedy dopiero zabrać ją do nieba, gdy za wszystko odpokutuje? Sprawiedliwy sędzia niebieski wiedział, że nie ona sama tylko winna była swojego losu i upadku, ale spełnić się musiało jéj wypróbowanie i oczyszczenie! Jakkolwiek na dalsze jéj życie cierniste, z dobrotliwym uśmiechem padały jego słoneczne spojrzenia, ponure i groźne oblicze sędziego zwracało się ku tym, którzy teraz bujali kołysani potęgą i rozkoszą i których czarne dusze najwięcéj zawiniły w tém, że grzesznica na drogę pokuty wstąpić musiała.
Walter zbierał w parku dojrzałe, orzeźwiające jagody, i przynosił je rekonwalescentce, która z błogim uśmiechem dziecię swoje do serca tuliła, i niebieskiemi, pięknemi oczami witała znowu promienie słońca, przeciskające się przez małe okienko aż do jéj łoża.
Ciasna chatka, zawierająca w sobie tylko grubo wyciosany stół i krzesło, tudzież nędzne łóżko, stała się