Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/475

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

willa. Lekko i skromnie zbudowana, przypominała najwykwintniejsze szwajcarskie domy, a leżała w pośród okazałego parku, którego cieniste palmy i zinhejrosy otaczały ją. Ozdobne minarety i altany wyglądały z pomiędzy zieleni, różnokolorowe ptastwo igrało w pośród gałęzi, a komiczne małpy wyprawiały swoje ruchliwe figle w drócianym domku.
Eberharda przyjęli z wielką uniżonością jego lokaj Niemiec i Sandok. Wiadomość o udzieleniu mu książęcéj korony doszła bardzo prędko do jego pałacu, a on, który najmniéj dbał o wszelkie powierzchowne okazywanie mu honorów, teraz musiał przyjmować przybywających doń zewsząd z powinszowaniami.
Natychmiast polecił inspektorowi Schönfeldowi, który mu na „Germanii“ towarzyszył, zająć się ściganiem złoczyńców, i nazajutrz chciał z nim jechać do Monte Vero, aby przed powrotem swoim do Niemiec, uspokoić tam umysły przez swoje pojawienie się, i chociaż urzędnicy sprawiedliwości już rozporządzili się co do oznaczienia wysokości rabunku i zamknięcia skarbca, poczynić inne jeszcze rozporządzenia.
Po przyjęciu nakoniec odwiedzin wielu do willi przybyłych grandów i magnatów krajowych, gdy nadszedł wieczór, zbliżył się sternik Martinez do jego pokoju i powiedział murzynowi Sandokowi, aby go zameldował. Ale Eberhard sam wyszedł naprzeciw wiernemu marynarzowi i podał mu rękę.
— Wejdź Marcinie, cóż mi przynosisz? Wyglądasz, jakbyś mi chciał powiedzieć bardzo ważną wiadomość!
— Rzeczywiście, bardzo ważną, wasza wysokości! odpowiedział sternik, zamykając za sobą pysznie złotem wykładane podwoje.
— Słyszysz, nazywaj mnie jak zawsze, panem Eberhardem? Nadawanie tytułów to nie moja rzecz!
— Ależ pan Eberhard nie jesteś już hrabią, lecz księciém de Monte Vero? powiedział Marcin z dumą i radośnie rozjaśnioną twarzą.