Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wódki, zdolną upoić silnego mężczyznę, przerwało gwałtowną rozmowę Dolmanna z Pająkiem i Kasztelanem; Dolmann jednak wyglądał tak rozgniewany, że nie mógł poskromić usposobienia, podczas którego nie można było z nim żartować. Powstał i przystąpił do stołu, przy którym siedziała szczególna para.
— Abyście wiedzieli co się stało z Doktorem, rzekł, i abyście strzegli się zemną zaczynać, zaraz wam opowiem, co go spotkało.
— Ktoś mu tam w topolowéj alei nakręcił karku, wiemy o tém bez ciebie! powiedział Kasztelan.
— Milcz i czekaj, aż powiem! Spił się pod Białym Niedźwiedziem na zabój i nie miał czém za to zapłacić. Miałem kilka groszy w kieszeni, a on to widział, i szedłem z nim wśród ciemnéj nocy, aż do téj części drogi, gdzie na lewo leży rozległe pole w końcu pochyłe. Na raz chwyta mnie ten zbój, chcąc zmierzyć się zemną na siły i obedrzeć mnie. Przytém nadwerężył sobie ka k u, oto cała sprawa, i biada temu, który sobie pozwoli mówić co innego!
— Już późno, chodźmy! rzekł Pająk do Kasztelana, jakby nie słyszał i nie zważał na Dolmanna.
— Jeżeli tak być musi kochana Robertowa. Wiesz, że lubię wygodę i słaby jestem w nogach!
— Mnie się tutaj nie podoba, jadłeś i piłeś, a więc masz dosyć. Panie Vollrab, weź moje pieniądze, są dobre i prawdziwe!
Pająk wstał, otworzył swój pompadour, i po długiém szukaniu wyjął z niego nieco monety, którą wyliczył z wielką powagą Albinosowi na stole i dobrze pomacał i obliczył, tak mu trudno było rozstawać się z pieniędzmi. Palce jego teraz jeszcze bardziéj wychudły i wyschły, ręce jeszcze bardziéj z ciała opadły.
W chwili gdy także i Kasztelan podnosił się, a Pająk zbrojny w swą sakwę i parasol zbliżał się do na pół otwartych drzwi, znowu brzęknął dzwonek, i tym razem