Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/437

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ruszając się szybko pokój przeglądały — kręcony jego włos był równie czarny jak twarz — tylko czerwone usta i białka oczu odbijały się od téj barwy.
Marcellino ujrzał spoczywającego hrabię de Monte Vero, który go także mógł widzieć, bo miał głowę zwróconą w tę stronę pokoju. Oczy murzyna świeciły okropnie jak oczy tygrysa, postrzegającego swoją ofiarę i gotującego się do śmiertelnego skoku.
Nadeszła stanowcza chwila — na dworze zaległa noc, przyjazna ucieczce — ten czarny szatan pływał tak dobrze, iż w razie potrzeby niezwłocznie mógł się rzucić w nurty. Nagrodę miał zapewnioną. Fursch następnego wieczoru miał go oczekiwać na brzegu.
Olbrzymi murzyn nachylił się — jego chciwa krwi ręka drżąc dziko i niecierpliwie sięgła do czerwonéj fai opasującej jego lędźwie i pochwyciła sztylet, który tak mądrze umiał w nim ukryć, iż niktby nie był trafił na ślad jego.
Cicho wydobył ostrą, błyszczącą broń, głowa zaś pozostała nieruchoma między obu częściami portyery, niespuszczając z oka spoczywającego Eberharda.
Potém, czarna bestya, skulona, ostrożnie stanęła jedną nogą w pokoju — kobierzec nie dopuścił żadnego szelestu — stanęła więc i druga noga — cicho i powoli wcisnęła się i cała postać przez portyerę. W prawéj ręce błyszczał długi, trójkańczasty sztylet.
Marcellino szybkiém spojrzeniem na lampę, przekonał się, że cień jego wtenczas gdy przechodzić będzie do miejsca, wktórém leżał Eberhard, nie może go zdradzić, bo pozostawał za nim — stał więc przez chwilę w głębi, czekając, czy spoczywający nie powstanie i mimo całéj ostrożności nie postrzeże go.
Eberhard nie ruszał się — czy spał? Nie, to być nie mogło, bo wypuszczał dymek z cygara — mocno był w myślach pogrążony.
Czarny po cichu, podsuwając się jak kot, stawiał jedną nogę za drugą.