Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cząc z wściekłością i obawą — ta wiadomość mogła ją pozbawić zmysłów.
— Wszelka wątpliwość, moja łaskawczyni w tych dniach już tak się ciężko a mściwie sprawdzi, że powinienem usilnie przypomnieć pani obowiązek pomyślenia o swojém ocaleniu. Jedyném dla nas zbawieniem jest ucieczka!
— Ucieczka? — z pogardą powtórzyła Leona — czyż to pan jesteś ów Fursch, który mi dawniéj niejednokrotnie przysięgał i płacić sobie kazał za to, że tego księcia... nieszkodliwym uczyni?
— Zdaje mi się, że wszystkiego pod tym względem próbowałem — ale zamiast powodzenia...
— Zrobiłeś pani tyle, jakbyś był tajemnym jego sługą lepsze od niego pobierającym wynagrodzenie, że księciu, wszystko się powiodło! Znalazł córkę — znalazł jéj dziecię — przerwała szyderczo uśmiechająca się Leona, bo oburzenia swojego dłużej powstrzymać nie mogła.
— A stracił chłopca! To rzeczywiście było jedyne zdarzenie, które mi się udało. Przeciw takiéj potędze jak książę, moja częsta gotowość poświęcenia życia, które narażałem, okazała się daremną. Ale nie traćmy czasu, łaskawa pani, na takich gawędach! Mamy do pomówienia o rzeczach ważniejszych. Powtarzam, że zbawienia naszego tylko w ucieczce szukać należy, i to w ucieczce natychmiastowéj!
— Zdaje mi się, że pan już ułożyłeś jéj plan: posłuchajmy!
— Plan dotyczę pani i mnie!
— A więc ja w pańskiém towarzystwie? zauważyła Leona.
— Rzeczywiście! Musisz pani na to przystać, moja łaskawczyni, chociaż widzę, że to pani zdaje się być za trudne, ale w dniach potrzeby musimy przyzwyczaić się do pożegnania z dumą!
— Mów pan — na wszystko jestem przygotowana!