Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potrzebowały sobie zadawać trudu, aby były miękkie i lekkie, co bardzo łatwo wyradza się w nienaturalność.
Wyszli prędko z gabinetu i pośpieszyli na korytarz, a potém z tłumem masek do sali, tak wielkiéj i rozległéj, że cała massa obecnych jeszcze się w niéj swobodnie poruszać mogła.
Były też tam i sale poboczne, które poprzemieniano w pachnące zimowe ogrody, — i do nich to udali się nasi dwaj przyjaciele, przeszedłszy kilka razy tam i nagłowną salę. Zbliżało się tam kilku kawalerów, ale barona nie było pomiędzy nimi.
Z dobrém wyrachowaniem zabrano się do dzieła. Moro wszedł do przyległéj sali na lewo, a Sandok umówiwszy się, że w każdym razie spotkają się w sali głownéj, udał się do sali leżącéj po prawej stronie, aby się tam pokazać.
Jeden tylko wypadek mógł powstrzymać dotychczas tak wybornie udające się plany dwóch murzynów — mianowicie możliwość, iż baron znalazł już właściwie oczekiwaną Turczynkę i z nią wyniósł się z sali Valentino. Byłaby to rzecz przykra, ale Moro odpowiedział na to przypuszczenie Sandoka, że mu ta noc w pośród zbiegowiska masek sprawia wielką przyjemność, jakiéj dotąd nigdy w życiu nie doznawał, i że dla tego niezbyt go to rozgniewa, jeżeli baron im ujdzie.
W salonach było jeszcze kilka innych Turczynek, Sandok więc nie tracił nadziei.
Liczba masek co minuta wzrastała, i tak było gorąco, że liczne wodotryski powietrza ochłodzić nie mogły, bo w salonach mnóztwo gazowych płomieni oświetlało je jak w dzień.
Kiedy Moro znajdował tak wielkie upodobanie w pstrym zgiełku i powabnych bachantkach, że zapomniał o właściwym celu swojéj tu obecności i wyznaczonym czasie, Sandok tymczasem przechadzając się w przyległym salonie, postrzegł jednego kawalera w staroświeckim francuzkim kostiumie, cokolwiek, jak mu się