Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ru, które powoli sycząc w wodzie zatonęły — dopiero wtedy usłyszeli głosy dwóch czarnych, którzy wołali tryumfująco. Ta radość w obec straszliwego wrażenia chwili, wstrętnie podziałała na księcia, ale Marcin oświadczył, że Sandok musi mieć coś osobliwego, bo nie ma zwyczaju wydawać napróżno tego rodzaju okrzyków.
— O sterniku Marcinie — tutaj! brzmiał głos czarnego — bywaj!
Książę usłuchał wołania i poszedł z Marcinem na tył okrętu — przy blasku latarni wziętéj z kajuty, postrzegł dwóch murzynów klęczących obok okropnie poszarpanego trupa, którego tu przyciągnęli — głowa się jeszcze trzymała, ręce i nogi zaś wisiały nieruchome.
Marcin schylił się i spojrzał na bladą, zmienioną, krwią zalaną twarz zmarłego, którego wskazywał Sandok — poznał zmienione rysy — przed nim leżał poszarpany Rudy Dzik.
— I Fursch zapewne nie uszedł tego samego losu, mruknął: oni się sami osądzili!
— O i baron także ukarany, zawołał Sandok, baron był na „Rekinie!“ Uszedł od anioła dusiciela w St.-Cloud! Wielka szkoda dla Sandoka!
Eberhard nie słyszał tych słów — przedewszystkiém rozkazał Marcinowi i murzynowi Morowi, aby o ile ciemmność dozwalała, pomogli mu przejrzeć w koło wodę, bo być mogło, iż jeden z nieszczęśliwych ocalał i trzymał się jakiéj deski pływającéj około okrętu.
I Sandok podniósł się, aby przy tém pomagać, bo mówił, że już go rana nie boli.
Czarne resztki „Rekina“ w koło pływały po falach — Marcin ułowił kilka długiemi hakami, przedstawiały pełny zgrozy widok spustoszenia — ale na żadnéj nie znaleziono śladu człowieka.
Gdy zaczynało dnieć, nurty rzeki uniosły już tak daleko ku morzu większą część pływających resztek i martwych ciał zabitych, że widać było tylko małe oznaki tego co się stało.