Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Moro i Sandok weszli do pokoju — to były ich głosy, które mocno już odurzonemu wydały się z daleka nadchodzące mi.
Dwaj czarni zostawiwszy drzwi otwarte, pośpieszyli do łóżka, na którém Marcin z otwartemi oczami leżał jak w malignie.
— O, zły zapach, złe powietrze w pokoju, zawołał Sandok — o biedny sternik Marcin!
— Będzie wierzył w anioła! mruknął lękliwie spoglądając na spokojnie nad łóżkiem unoszącą się postać prędko zdecydowany Moro, który przedewszystkiém zdjął ramiona Marcina z poduszek i potém wsunął czarne swoje ręce pod barki muskularnego sternika — weź go za nogi i wynieśmy z pokoju.
Sandok prędko usłuchał, i pierwszy za wskazaniem Mora otworzył okno. Wziął Marcina za nogi, i tak dwaj czarni wynieśli omdlałego, który nie bardzo był lekki, z pokoju, który przy niepewném świetle jeszcze bardziéj złowrogie na nich wywarł wrażenie.
Anioł z mile uśmiechniętém obliczem unosił się nieruchomy na ścianie po nad łożem, jakby nigdy nic nie zaszło.
Moro i Sandok, powodowani prawdziwym instynktem, wynieśli chrypiącego sternika „Germanii“ przez korytarz na otwarte powietrze — tam położyli go pomiędzy drzewami na miękkim, pachnącym mchu w parku.
Stary zamkowy zegar ponurym głosem zapowiedział Pierwszą godzinę po północy.
— O! sterniku Marcinie, dobry sterniku Marcinie! Wołał Sandok klęknąwszy obok ciągle jeszcze chrapiącego i ocierając mu pot z czoła.
— Bądź spokojny, Sandoku, sternik już wraca do życia! O! teraz sternik uwierzy, uczuł jak anioł dusi — Moro czuł także, ale nie czekał, uciekł, a wtedy anioł 2uowu zabujał na swojém miejscu!
Świeże, chłodne nocne powietrze rzeczywiście dobroczynny wpływ wywarło na Marcina, a gdy Moro przy-