Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„I wyście je zabrali?
„Inaczéj byłoby zmarzło, Urszulo — już prawie na wpół skostniałe!
„Samuel Bartels, zawsze tyle nieprzyjemny, opryskliwy człowiek, był w téj chwili miększy niż ja.
„Co z tego wyniknie? czémże je wyżywicie Samuelu? zawołałam — bierzecie na swój kark dziecię — obcych ludzi! Co sobie o mnie ludzie pomyślą?
„Niech sobie myślą co chcą! odpowiedział, wziął szpadel i sam poniósł dziecię do domu.
„Poszłam za nim, i raz głośno, drugi raz cicho robiłam mu wyrzuty.
„Dzisiaj to mnie boli, lecz wtedy tak mi serce dyktowało.
„Często sami nie mieliśmy co jeść, a teraz przybyło jeszcze dziecko — dziecko cudze, o którém każdy mógł myśleć, że jest moje.
Marcin przerwał czytanie i rozśmiał się — przypomniał sobie starą Urszulę, która go ciągle zapewniała, że jéj nie tknęła ręka żadnego mężczyzny i że mały Janek na prawdę jest podrzutkiem. Tu w jéj testamencie wszystko było rzetelnie i szczegółowo opisane. Ale mimo tego Marcin nie wątpił, że tak się wszystko stało.
„Małe nowo narodzone dziecię, czytał daléj, było nędzne i chore. Srogie, nocne powietrze zaszkodziło mu — gdyby jeszcze kilka minut było poleżało na mrozie — o mój Boże!! — byłoby bez ratunku umarło. Z trudnością i biedą udało mi się utrzymać je przy życiu — często ujmowałam sobie chleba, aby mu tylko kupić nieco mleka. Samuel Bartels widział to i kochał małego Janka, jak własne dziecię.
„Ale jednak nie żenił się zemną, chociaż widział, że dziecku zastępowałam matkę.
„Tak przechodził rok za rokiem — mały Janek nie chciał nauczyć się mówić, poznaliśmy wkrótce, że był niemym — był to skutek zimna, które pozbawiło dziecka głosu.