Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ną za morze daleko — bardzo daleko, i wtedy przyjdzie wielkie szczęście! Mała córka dostojnego infanta będzie widziała przy sobie ojca i matkę, i pięknego, szlachetnego małżonka — ale przedtem wiele łez, jeszcze bardzo wiele łez! powtórzyła stara cyganka.
Małgorzata teraz znowu zdołała zapanować nad sobą, chociaż słowa cyganki głęboko w duszę jéj wniknęły — usunęła z przed niéj Józefinę i w nagrodę podała jéj sztukę złota.
— O, to za wiele dostojna donno — stara Zinna to tylko powiedziała, co napisano w liniach ręki!
— Zatrzymajcie to sobie, dobra kobieto, nie bez politowania odpowiedziała Małgorzata; chętnie wam to ofiaruję!
Cyganka jeszcze po hiszpańsku dziękowała lub też błogosławiła przez kratę, wreszcie znowu podniosła miseczkę i podążyła daléj, rzucając w koło małemi, bystremi oczkami.
Tego rodzaju cyganki, przychodzące z Hiszpanii aż do Paryża, nie są rzadkie, i w ogromnéj nadsekwanskiéj stolicy zwykle zbierają obfite żniwo.
Przepowiednie starej Zinny wywarły wielkie wrażenie na Małgorzacie, szła więc cicha i bardzo poważna, gdy się ściemniać zaczynało z Józefiną do werandy, wracając do pałacu.
Chociaż słowa staréj cyganki były powikłane, Małgorzata jednak wydobyła z nich pewny sens, który nabawił ją rozmaitych trosk.
Miałżeby na prawdę żyć jeszcze ten chłopczyk, którego niegdyś wśród zimowéj nocy opuściła?
Ta myśl napełniała Małgorzatę obawą i nadzieją — obawą, bo stara Zinna powiedziała, że on jutro umrze.
Gdzież on przebywa? Czyż niepodobna, aby go znalazła jeszcze i ocaliła?
Jeszcze raz pobiegła ku kracie.
Ale cyganka już się za bardzo ztamtąd oddaliła.