Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A teraz mnóztwo ciekawych, którzy się cieszą, że znowu kogoś ujrzą pod gilotyną! Może tam będzie niejeden, którego przyjaciółką ona także się okaże, którego kiedyś uściska, aby go już więcéj nie wypuścić!
Ale mylicie się wszyscy. Radość wasza nadaremna! Szkoda byłoby Furscha, gdyby już teraz niechybnie ostatnia godzina dla niego wybiła!
Dziewiąta godzina — sądzę że Gril chce mi oddać ostatnią wizytę! rzekł Fursch kończąc rozmowę z samym sobą.
I na prawdę ciężkie kroki zbliżyły się do celi więźnia z la Roquête, który siedział na sienniku, mając pod nim ukrytą całą nadzieję.
Przeciw przepisom zupełnie jeszcze było ciemno w celi, w któréj zawsze już o tym czasie od dawna paliła się latarnia.
Téj nocy miały ją na krótko zastąpić świece woskowe!
Otworzono drzwi. Do celi wszedł Gril, potężny, mrukliwy dozorca ze złowrogo na bok strzelającym wzrokiem. W jednéj ręce trzymał latarnię, w drugiéj klucze.
Jakże często już Gril oddawał więźniom z la Roquête taką ostatnią wizytę!
— No, Gril, zawołał Fursch, gdy dozorca świecąc latarnią, pilnie zaglądał w każdy zakątek celi i takowy oczyszczał — zapewne to zemną sprawa?
— Nic nie wiem! odpowiedział krótko.
— Chętniebym pożegnał się z wami!
— Zawsze to możesz uczynić! Wstań-no, uporządkuję twoje łóżko!
— Oho, pomyślał Fursch, to ci się podoba!
Poczém dodał głośno:
— Dajcie pokój, ja sam późniéj ten stary siennik ułożę! Gril ostatniéj nocy zdawał się być dobroduszniejszym niż zawsze — odszedł od łóżka do starego, wielkiego stołu, który stał na środku celi i wytarł go czysto.
— Czy nie zostaniecie tu na noc? spytał Fursch.