Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gowisk pogrążonych we śnie mieszkańców stolicy, bo na ten dzień przygotowano straszne widowisko. Wkrótce też tłumy ludu długiemi szeregami zaczęły napływać na plac Pedro, na którym w nocy urządzono wysokie, czarne rusztowanie; kat Madrytu, siwy Bermudez, którego topór dzisiaj miał po dwakroć obowiązku swojego dopełnić.
Wielki, niskiemi domami otoczony plac Pedro, w pobliżu bramy Toledańskiej, od niepamiętnych czasów był widownią tracenia skazanych, a środek jego wypił tyle krwi ludzkiej, że ziemia na kilka sążni zapewne nią przesiąkła. Zawsze jednak było to nie dosyć, zawsze jeszcze na tem przeklętem miejscu ludzie na rozkaz swoich bliźnich ofiary z życia składać musieli! Wygadujemy na pogan i ich okrucieństwo, a w dalszym ciągu powieści naszej poznamy, że są prawowierni, wobec których owi poganie ze swojemi krwawemi ofiarami, są tylko dziećmi! I czyliż nam to godzi się pragnąć walki z owymi poganami i ich nawracać?
Z opowiadania naszego przekonamy się, że mieliśmy i mamy w bliżej nas leżących gorliwych w wierze krajach, do usunięcia nie jedną jeszcze belkę, zanim pójdziemy wyjąć źdźbło z oka owych odległych, tak zwanych nieucywilizowanych.
Prawie tuż przy placu Pedro jest pałac inkwizycji, ze swojemi izbami tortur, ze swoim straszliwym dzwonem, śmierci i tajemnym placem tracenia, który później obaczy — my, oświetlony pochodniami dominikańskich mnichów; tam dla nas miejsce walki, tam miejsce nawracania!
Pomocnicy Bermudeza w czerwonych koszulach, w krótkich czerwonemi wstęgami wysoko podwiązanych spodniach, z gołemi nogami, wprawni byli w ustawianiu rusztowania; przycięto deski, przypasowano belki, co odbyło się szybko w nocy, bo staremu Bermudezowi dano rozkaz wyostrzyć topór na następny ranek. Pomocnicy