Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

indziej lubił tylko lekki galop swojego pięknie zbudowanego konia.
Tu i owdzie zostawiał na boku wielką wieś i dążył wilgotną drogą, zaczynającą się z brzegiem lasu. Gdy noc nadeszła a księżyc rzucił niepewne światło pośród czarnych drzew, chwytał często do ręki odwiedziony pistolet, ale przekonywał się, że to niepotrzebna ostrożność, bo nie napotykał na drodze żadnej przeszkody. Nie była to jednak mała podróż, bo chociaż Olozaga umiał się mierzyć z każdym nieprzyjacielem i był odważny, jednak zdawało mu się, że z poza każdego drzewa czarnego lasu patrzą na niegoo czerwone ślepia ostrowidza, a w krzakach coś szeleści, porusza się. Od zasadzki nie ustrzeże się najodważniejszy i najnielękliwszy człowiek, a czatujący w ciemności nieprzyjaciel ma zawsze przewagę.
Olozaga korzystał z otwartych księżycem oświeconych miejsc błotnistej drogi, aby się przekonać, czy jedzie za właściwym śladem, po którym gdy mu zegar trzecią godzinę ranną wskazał, już był ze dwadzieścia mil przebył. Jednakże mimo całej szybkości do jakiej był zdolny jego doświadczony koń, dotąd na tej drodze nie mógł nigdzie dojrzeć ani uciekającego Józefa, ani ściganego szpiega.
Gdy dalej jechał, owiało go chłodne i wilgotne ranne powietrze, i z obawą poczuł nakoniec, że ogier jego morduje się, ustaje; ukłuł go ostrogą, ale także użycie siły nie mogło wywierać długiego wpływu na zwierzęciu, które jak wiedział, aż do ostatka sił trzymało się bez takiego środka, aż nakoniec nagle padło. Cóż miał począć na tej samotnej, pełnej szkodliwych wyziewów drodze, skoro teraz nadeszła chwila, której się właśnie lękał? Koń jeszcze się porwał szeroko rozwarłszy nozdrza i ze straszną niechęcią wciągając w siebie mgliste powietrze, bo nowy nacisk ostróg wywarł na nim jeszcze krótkie działanie. W tem nagle Olozaga wpił wzrok w przedstawiający mu się obraz,