Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

takie a nie inne panują w Rosji stosunki. A już, ku niemałemu przerażeniu Berlina, taż sama ekspertyza mówić zaczęła o pieniądzach rosyjskich w nieudanym zamachu na księcia Ferdynanda bułgarskiego i o istotnych opiekunach króla Piotra serbskiego i morderców pary królewskiej w Belgradzie...
Rozprawy z rozkazu wyższego skrócono, winnych uwolniono i dołożono starań byle stłumić rozgłos procesu.
Przysługa niemiecka była niedźwiedzią. Dyplomacja rosyjska oburzyła się na insynuację, boć podobne wypadki, jak w Belgradzie, zdarzają się, ale zdarzają się same, poprostu, że komuś z pionków najnikczemniejszych podoba się za dobrze zrozumieć westchnienie męża stanu — „ach, gdyby tego Aleksandra nie było“. Ale nie mniej, zarówno ambasador jak i konsul nie posunąłby się do tak stanowczego pozbywania się osób, zawadzających jego polityce. Zresztą, minister spraw zagranicznych, Murawiew — otruł się i to niedawno.
Mała ta dywersja z procesem wrocławskim zagłuszoną została nowemi echami mordów, popełnianych na dostojnikach rosyjskich i pomrukiem wzrastającego wrzenia.
Rosja zabija! Ta potulna Rosja, drzemiąca na łonie cesarza samowładcy, spowita kożuchem ciemnoty, ta Rosja, pozostająca o całe dwieście lat za Europą, chce Europie ustrojem państwowym dorównać!...
Ale dlaczego zabija, dlaczego morduje a ciałami niewinnych ofiar obowiązku plami swe ręce?! Dlaczego ta patrjarchalna Rosja, nimbem świętości otaczająca swych monarchów, tylu rodzi zbrodniarzów, zabójców czy desperatów?! Skąd w państwie religijnem, strzeżonem tak czujnie przed wszelkiem nowatorstwem,