Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I w odpowiedzi na to rwą się ze szczytów głazy na zmiażdżenie, skradających się ku niemu, śmiałków, i wre walka, i fala bije za falą i fala rzuca jednostki, na skały potęgi, i fala znów je strąca i znów je zatapia.
I w całym tym ruchu jest groza pracy oceanu i oceanu zawziętość i nieczułość. Ocean rwie granitowe brzegi w jednym krańcu, a w drugim brzeg buduje, ledwie wzniesie połać nowego lądu, już ją żre, chłonie w swej gardzieli, w przypływie dźwiga brzegom daninę, z odpływem zbiera sam haracze.
Te są prawa, i oceanów, i ludów, i cywilizacyj i myśli. Życiem płacić za każdy na nurcie walki o byt wbity pal, tysiącami istnień okupywać każdy nurtu tego zwrot i, dalej, znów rwać samemu wzniesione przez siebie zapory i znów budować nowe na późniejsze druzgotanie.
Na tej nieustannej ewolucji schodzi praca ludzkości, bo ewolucja ta jest jej dobrem wielkiem, bo ewolucja ta jest jej i błogosławieństwem i klątwą. I do tej ewolucji zmierzają bezwiednie wszyscy, krom tych jednostek, którym, jako zbyt wysoko wyniesionym, każde wstrząśnienie grozi upadkiem. Ewolucja idzie, idzie nawet po trupach, bo iść musi.
Ludwik XVI mógł być dobrym i nieszczęśliwym człowiekiem, ale niemniej Rewolucja Francuska jest wielką i jest wielką nie dlatego, aby skazanie króla na śmierć było czemś wielkiem lub nieznanem przedtem w historji — ale dlatego, że miała nieokiełznaną moc żywiołu, że miała odwagę zerwania odrazu wszystkich łańcuchów.
W tych szarpaniach się rewolucji, Ludwik XVI był okruchem miazgi i był tym atomem zarazka w ranie, który, uszedłszy skalpelu, wnet umie ją rozjątrzyć. Ludwik XVI wszak już żebrał tylko o banicję, o przy-