Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Królobójca zabił króla i został królem. Mord dla zagarnięcia władzy, dla przywłaszczenia sobie cudzych przywilejów i praw — oto najpierwotniejszy rodzaj zabójstwa, popełnionego na stopniach tronu i najczęstszy.
Majestat nie napróżno purpurę obrał za ramy dla siebie. Jaskrawość purpury chłonie każdą rdzę krwi, gasi ją, a może jeno piękniej się nią zdobi. I galerja królobójców w lwiej swej części aż lśni od gronostajów a poczet cały panujących może stanąć i powinien stanąć w szeregach pupilów Lombrosa.
Dość roztworzyć dzieje pierwszego z brzega państwa, narodu, plemienia, aby mord znaleść nawet na kartach jego legend, jego mytów.
Był człowiek silny, mądry czy szybkonogi, więc go słuchali słabsi, głupsi czy ociężalsi. Podczas, drugi zaczaił się i zabił człowieka przewodzącego innym i sam przewodzić zaczął. I słuchano tego drugiego, bo musiano wierzyć, iż skoro zabił swego poprzednika, więc był odeń silniejszym, mędrszym czy szybciej biegnącym.
Oto szkielet każdej legendy o poczęciu narodu, plemienia, państwa — szkielet, w miarę fantazji bujnej, ubarwiony szczegółami. Szkielet taki niekiedy poprzedza sielanka np. o podniosłości pasterskich obyczajów, o wieku złotym patrjarchalnych rządów — ale, po tej sielance, tuż następuje taki zamęt mordów, że ani lilje, zawodzące na mogiłach ofiar, ani myszy, jawiące