Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Franciszek. Herman przebrany. Daniel.

Franciszek. Oto jest ten człowiek. Powiada, że okropna wiadomość czeka cię, ojcze. Możesz jej słuchać?
Moor. Ja o jednej tylko wiadomości pamiętam. Zbliż się, mój przyjacielu, i nie szczędź mnie. Podać mu szklankę wina!
Herman odmienionym głosem. Miłościwy panie! Nie karz biednego człowieka, jeżeli mimo chęci ugodzi w serce twoje. Cudzoziemcem jestem w tym kraju, ale was, panie, znam bardzo dobrze. Wy jesteście ojcem Karola.
Moor. Skąd to wiesz?
Herman. Znałem waszego syna, panie!
Amalia zrywając się. On żyje? żyje? Ty znasz go? gdzie on jest? gdzie? Chce wybiedz.
Moor. Czy wiesz co o moim synie?
Herman. Chodził w Lipsku do szkoły. Potem błąkał się po świecie, nie wiem jak daleko. Przewędrował całe Niemcy i (jak mi mówił) z odkrytą głową, z bosemi nogami żebrał przy drzwiach chleba. W pięć miesięcy później wybuchła znowu nieszczęśliwa wojna między Prusami i Austryą, a gdy na świecie nie miał się niczego spodziewać, pociągnął do Czech za odgłosem zwycięskiej trąby Fryderyka. Pozwól mi, mówił do wielkiego Szweryna, żebym zginął na łożu bohaterów — ja nie mam już ojca! —