Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zrobić? Jak szczurowi na lwa się porywać? Gniew twój zgotuje mu tylko słodszy tryumf. Nic mu zrobić nie możesz, chyba ściąć zęby i całą wściekłość na kawałku suchara wyjątrzyć.
Herman tupając. Ja go na proch zetrę.
Franciszek klepiąc go po ramieniu. Hej, Hermanie! Jesteś szlachcicem i hańby takiej nie powinieneś przenieść. Panienki nie zrzekaj się, nie, za cały; świat nawet, Hermanie! Tysiąc piorunów! jabym, na twojem miejscu, sprawę do ostateczności posunął.
Herman. Ja też nie spocznę, pokąd tego i tego w grób nie zapędzę.
Franciszek. Nie tak gwałtownie, Hermanie! zbliżno się do mnie — Będziesz miał Amalię.
Herman. Muszę, choćby sam dyabeł ją trzymał, muszę!
Franciszek. Będziesz ją miał, powiadam, i to z mojej ręki — chodź tu bliżej, powiadam. Może] nie wiesz, że Karol tak dobrze jakby wydziedziczony.
Herman zbliżając się. Niepodobna! Pierwszy raz słyszę.
Franciszek. Cicho, słuchaj dalej! Drugim razem więcej posłyszysz — tak, powiadam ci, tak dobrze, jakby wypędzony. Ale stary zaczyna już żałować pospiesznego kroku, którego spodziewam się... ze śmiechem nie sam był sprawcą. Ta Edelreich także włazi mu na kark codziennie ze skargami i wyrzutami. Prędzej czy później każe go na