Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Karol w milczeniu bierze od Amalii lutnię i śpiewa.

Idź, droga żono, podaj zgubną dzidę,
Puszczaj, niech w tańce dzikich bojów idę!...

Rzuca lutnię i ucieka.
SCENA PIĄTA.
Blizki las. W środku stary, walący się zamek. Banda rozbójników obozem.
Rozbójnicy śpiewają.

Kraść, zabijać, hulać, kusić,
To się zowie trawić czas.
Jutro stryczek może zdusić,
Dziś więc rześko każdy z nas!

Wolne życie wiedziem my,
Życie uciech, co w pęd leci,
Las kołysze nasze sny,
W wichrach, burzach biesiad gry.
W miejscu słońca księżyc świeci,
I Merkury majster znany
To nasz człowiek zawołany.

Dziś do księdza idziem w gości,
Jutro bogacz da nam chleba —
A co zresztą, niech tam mości
Pan Bóg w niebie, jak mu trzeba.

Gdy jagódek winnych sok
Dobrze gardła nam wyparzy:
Więcej siły, śmielszy krok,
I do braci czarnej w skok,
Co tam w piekle gdzieś się smarzy.