Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tylko kominy pozostały nienaruszone, odsłaniając dawno wygasłe, poczerniałe, ku obłokom skargi niby ziejące, piecowiska.
Smith’s Pocket nazwę zawdzięcza szczęśliwcowi, który tu był natrafił na złotą żyłę. W przeciągu pół godziny zrealizował pięć tysięcy dolarów, z których trzy użyto na wzniesienie sztolni i wykopanie szybu. Lecz żyła, jak wiele innych, przerwała się i daremnie Smith rył łono brunatnéj góry, nie wydobył z niéj nic, nad owe pięć tysięcy dolarów. Góra zamknęła tak głęboko swe skarby, że sztolnie zmiotły resztki jego fortuny. Po złocie Smith próbował wydostawać kwarc. Z kolei próbował hidrauliki, kopalni, stopniowo zszedł na szynkarza. Zaczęto coś nadmieniać, że sam pije i skończyło się na tém, że został uznany za skończonego pijaka, że utrzymywano, jak to zwykle bywa w podobnych razach, jakoby zawsze był pijaczyskiem i niczém więcéj jeno opojem. Losy jednak osady, jak losy wielu wynalazków, rozwijały się niezależnie od przygód jéj założyciela. Przyszli inni przedsiębiorcy. Na nowe natrafili złote żyły i osada posiadła niebawem kilka murowanych magazynów, dwa zajazdy, dom zarządu i kilka znakomitszych rodzin. Niebawem jedyną ulicę zalały mody importowane tu wprost z San Francisko dla użytku znakomitszych owych rodzin i blichtr cywilizacyi rzucił płaszcz na zbrużdżone tylu gwałtami łono ziemi, zostając solą w oku dla większości osadników, którym dzień niedzielny przypominał zaledwie potrzebę zmiany bielizny, wykluczając wszelkie wyobrażenia o wytworności. Z czasem znalazła się tu mała świątynia, założona przez metodystów, i wekslarnia. Daléj, na skłonie góry cmentarz, a i szczupła elementarna szkoła.
Nauczyciel, jak go powszechnie nazywała dziatwa, siedział pewnego wieczoru w szkole, przygotowując wzory kaligrafii i właśnie bujném i równém pismem kreślił, po raz nie wiem już który, utarte zdanie, że: „Bogactwa są zwodnicze”, gdy usłyszał szmer cichy. Dzień cały ponad dachem tokowały dzięcioły; nie zwrócił tedy uwagi na ów szmer lekki dopóty, dopóki drzwi nie skrzypnęły. Zdziwił się, widząc przed sobą drobną, nędznie i brudnie odzianą dziewczynkę, a jednak znane mu były te wielkie, czarne oczy, potargane, na ogorzałą twarz opadające, czarne włosy, czerwone ręce i opylone nogi. Tak, była to niewątpliwie Melissa Smith, sierota bez matki, córka opoja Smitha.
— Czego chce to dziewczę? — pomyślał nauczyciel.
Wszyscy znali Mliss, gdyż tak wołano na nią wszerz i wzdłuż czerwonych gór. Wszyscy ją znali, jako niepoprawną dziewczynę. Jéj dzikość, niekarność i porywczość, zarówno były niemal wszystkim znane, jak opilstwo jéj ojca. Nie było na to rady. W kłótniach i ustawicznych bójkach z uczniakami, nie szczędziła słów