Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zagrają doskonale komedję, a dzieci niczego tak nie lubią, jak grać komedję. No, opowiadaj mi jeszcze o nich, moje dziecko.
Dick przestał grabić, przysiadł na piętach i zaczął opowiadać. Oczy miał wesołości i roześmiania pełne.
— Panicza znosi się w krześle za każdym razem, gdy wychodzi — objaśniał. — A on gniewa się na służącego Jana, że go nie wiezie dosyć uważnie. Taki się niby robi bezsilny, o ile tylko może, a głowy nigdy nie podnosi, dopiero, jak już sami zupełnie jesteśmy. A piszczy, a narzeka, gdy go w tym fotelu sadowią! I panicz, i panna Mary tak się bawią; a jak on narzeka i skarży się, to panienka mówi: «Biedny Colin! Czy cię tak bardzo boli? Mój Boże! Takiś strasznie słaby? Biedny Colin!» Tylko w tem bieda, że się czasem ledwo wstrzymać mogę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Skoro już potem bezpieczni jesteśmy w ogrodzie, to się aż duszą ze śmiechu. Nieraz muszą głowy chować w poduszki panicza, żeby ich ogrodnicy nie usłyszeli, jeżeli przypadkiem są w ogrodzie.
— Im więcej się śmieją, tem lepiej dla nich — rzekła pani Sowerby, sama się śmiejąc. — Zdrowy śmiech jest dla dziecka zdrowszy, niż codzienne branie pigułek i leków. Ci dwoje to na pewno wyzdrowieją i utyją.
— Oni już przytyli — rzekł Dick. — Tacy są głodni ciągle, że nie wiedzą, jakby to zrobić, żeby móc dostać więcej jeść, ażeby się nikt nie domyślił. Panicz mówi, że jeśli pośle po więcej jedzenia, to wcale już wierzyć nie będą chcieli, że jest kaleką. Panna Mary znów mówi, że paniczowi odda swoją część, ale on powiada, że jak panienka będzie głodna, to schudnie, a oni muszą utyć oboje równocześnie.
Pani Sowerby tak serdecznie się śmiała, słysząc o tych trudnościach, że tylko kiwała się naprzód i wtył w swej modrej sukni, a Dick jej wtórował.