Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się opóźnić, że niektóre walczą o miejsca w tajemniczym ogrodzie. A nasze krzewy róż tak są żywe, tak żywe, aż radość spojrzeć; w lesie pełno pierwiosnków i anemonów, a te nasionka, któreśmy zasiali — wszystkie powschodziły, a Dick przyprowadził liska, kawkę i wiewiórki, i młode, malutkie jagniątko.
Odpoczęła — zaczerpnęła powietrza. Nowonarodzone jagnię znalazł Dick trzy dni temu — wśród krzaków janowca na wrzosowisku — leżało przy matce nieżywej. Nie było to pierwsze jagniątko bez matki, jakie znalazł, to też wiedział, jak się z niem obchodzić. Zabrał je z sobą do chatki, zawinięte w bluzkę — położył je tam blisko pieca i nakarmił ogrzanem mlekiem. Było to słodkie stworzonko z ślicznym, dziecinnym pyszczkiem i nóżkami trochę za długiemi do takiego drobnego ciałka. Dick na ręku je tu przyniósł, buteleczkę ze smoczkiem miał w tej samej kieszeni, co wiewiórkę, a gdy Mary siedziała pod drzewem z jagniątkiem, skulonem na jej łonie, odczuwała taką niezwykłą radość, że ze wzruszenia mówić nie mogła. Jagniątko — jagniątko! Żywe jagniątko, które trzymała na ręku, jak dziecko maleńkie!
Opisywała to wszystko Colinowi, a chłopczyk leżał zasłuchany, oddychając pełną piersią, gdy do pokoju weszła pielęgniarka. Przeraził i zdumiał ją nieco widok otwartego okna. Nieraz w upalne dni dusiła się z braku powietrza, gdyż pacjent jej upierał się, że przy otwartem oknie można się zaziębić.
— Czy panicz pewny, że się nie zaziębi? — zapytała.
— Nie — brzmiała odpowiedź. — Wdycham świeże powietrze. To wzmacnia. Do śniadania wstanę — kuzynka moja zje razem ze mną.
Tłumiąc uśmiech, pielęgniarka wyszła dać dyspozycję przyniesienia dwóch śniadań. Znajdowała, że w kredensie jest daleko zabawniej, niż w pokoju chorego, a w danej chwili