Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to już mogę być o ciebie spokojny. Silny on i sprężysty, jak te małe koniki stepowe.
— A przytem jest rzetelny — odezwała się Mary gwarą. — To najuczciwszy, najrzetelniejszy chłopiec w Yorkshire. — Mówiła przytem gwarą Dicka i zapomniała się.
— Czy to od Dicka nauczyłaś się tak mówić? — spytał dr. Craven, śmiejąc się szczerze.
— Uczę się tego tak samo, jakbym się uczyła po francusku — chłodno odparła Mary. — To to samo, co gwara tubylcza w Indjach. Ludzie zdolni starają się jej nauczyć. Mnie się tutejsza gwara podoba i Colinowi również.
— No, dobrze, dobrze — rzekł doktór. — Jeśli was to bawi, to sobie mówcie — szkody wam to nie zrobi. Colinie, czy w nocy zażywałeś brom?
— Nie — odpowiedział Colin. — Najpierw nie chciałem zażyć, a potem Mary mnie uspokoiła i uśpiła, opowiadając mi przyciszonym głosem o tem, jakie wiosna w ogrodzie cuda czyni.
— To pochlebne dla Mary — rzekł dr. Craven, coraz więcej zdumiony, spoglądając na nią zukosa, zaś panna Mary cichutko siedziała na krześle, zapatrzona obojętnie w dywan. — To widoczne, że ci dużo lepiej, lecz nie wolno ci zapominać...
— Właśnie, że chcę zapomnieć — przerwał znów młody radża. — Kiedy sam tu leżę i rozpamiętywam, to zaczyna mnie wszystko boleć, i myślę o rzeczach takich, od których muszę płakać i krzyczeć, bo tak ich nienawidzę. Gdyby był gdzie blisko jaki doktór, któryby mi kazał zapominać, zamiast pamiętać, to chciałbym, by go do mnie sprowadzili. — I zrobił ruch ręką, która w tej chwili powinna była być pokryta rubinami. — Kuzynka moja pomaga mi dlatego, że przy niej zapominam.
Nigdy jeszcze wizyta dra Craven’a po napadzie nie była