Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

młody panicz wrzeszczał wniebogłosy z wściekłości i upierał się, że na powietrzu zaziębi się i umrze — przeto nic dziwnego, że doktór się nieco zdziwił.
— Myślałem, że nie lubisz świeżego powietrza — powiedział.
— Nie lubię, jak jestem sam — odparł radża — ale moja kuzynka wyjdzie razem ze mną.
— No, i oczywiście pielęgniarka? — poddał dr. Graven.
— Nie, pielęgniarka w domu zostanie — rzekł tak wyniośle, że Mary mimowoli przypomniało się, jak wyglądał młody książę hinduski w swojej szacie, naszywanej drogiemi kamieniami, i z ogromnemi rubinami na ciemnych rękach, któremi znak dawał, ilekroć rozkazywał służbie zbliżyć się do siebie z pokłonami, by rozkazy im wydawać.
— Moja kuzynka wie, jak się ze mną obchodzić. Zawsze mi jest lepiej, ilekroć ona jest ze mną. Ostatniej nocy pomogła mi bardzo. A jeden silny chłopiec będzie pchał mój fotel na kółkach.
Dr. Craven przeląkł się nie na żarty. Kto wie? Jeśli temu anemicznemu, histerycznemu chłopcu uda się wyzdrowieć, natenczas on sam straci na zawsze nadzieję odziedziczenia Misselthwaite; lecz doktór, jakkolwiek słabego charakteru, nie był jednak człowiekiem bez sumienia i nie chciałby, aby Colin znaleźć się mógł w istotnem niebezpieczeństwie.
— Dobrze; lecz ten chłopiec musi być silny i staranny — powiedział. — No, i koniecznie muszę się dowiedzieć pewnych o nim danych. Kto on? Jak się nazywa?
— To Dick — przemówiła nagle Mary. Zdawało jej się, że ktokolwiek zna wrzosowisko, ten oczywiście nie może nie znać Dicka. I nie myliła się. Dostrzegła zaraz, że twarz dra Craven’a rozpogodziła się uśmiechem.
— Ach! Więc to Dick! — powiedział. — Jeśli to Dick,