Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 37 —

— Widzieć! Za nic na świecie! — zawołała pani Pulcherja — i jak on śmie ofiarowywać jej pieniądze?
Następnie Raskolnikow powtórzył (dość oschle) swoją rozmowę ze Świdrygajłowem, przepuściwszy o widmach, ażeby nie wdawać się w zbyteczne szczegóły i czując wstręt do jakiejbądź rozmowy, prócz najniezbędniejszej.
— Cóżeś mu odpowiedział? — zapytała Dunia.
— Najprzód powiedziałem mu, że nic ci nie powtórzę. Wtedy powiedział mi, że będzie się sam, wszelkiemi siłami, starał zobaczyć się ztobą. Zapewniał mnie, że jego uczucia względem ciebie były złudzeniem i że teraz nic dla ciebie nie czuje... On nie chce, abyś wyszła za Łużyna... Wogóle plątał się w rozmowie.
— Jakże ci się on wydał? Czy sobie wyrobiłeś jakie zdanie o nim?
— Przyznaję, że nic nie rozumiem. Ofiaruje dziesięć tysięcy, a sam mówi, że jest niebogaty. Oznajmia, że chce gdzieś wyjechać i za dziesięć minut zapomina, że mówił o tem. Nagle powiada, że się chce żenić i że go już swatają... Naturalnie, ma jakieś zamiary, i, najprawdopodobniej — złe. Ale znowu nie podobna przypuścić ażeby tak głupio brał się do rzeczy, gdyby miał co do ciebie złe zamiary... Naturalnie odmówiłem mu w twojem imieniu, przyjęcia tych pieniędzy, raz na zawsze. Wogóle wydał mi się bardzo dziwnym i... nawet... z oznakami jakby obłędu. Ale mogłem się pomylić: może to poprostu okpiwanie w swoim rodzaju. Śmierć żony, zdaje się, robi na nim wrażenie...
— Wieczny jej odpoczynek! zawołała pani Pulcherja: — będę się za nią modliła wiecznie, wiecznie! A cóż by się teraz z nami stało, Duniu, bez tych trzech tysięcy! Boże! A toć jak z nieba nam spadły! Ach, Rodziu, wszak dziś rano miałyśmy wszystkiego trzy ruble i myślałyśmy właśnie, coby zastawić, ażeby tylko nie brać od tego, dopóki się sam nie domyśli.
Dunię jakoś zanadto uderzyła propozycja Świdrygajłowa. Stała ciągle w zamyśleniu.
— Musi mieć coś okropnego na myśli! — wymówiła prawie szeptem do siebie, drżąc prawie.
Raskolnikow spostrzegł tę niezwykłą trwogę.