Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 31 —

pelusz). Ale wychodząc, ośmielę się dodać, że na przyszłość spodziewam się nie być narażanym na podobne przykrości i że tak powiem, kompromisy. Zwłaszcza panią dobrodziejkę będę o to prosił, tembardziej, że i list mój był do pani adresowany, nie zaś do kogo innego.
Pani Pulcherja obraziła się trochę.
— Coś pan nas już zanadto bierze pod swoją władzę, panie Piotrze. — Dunia powiedziała panu przyczynę, dlaczego prośba pańska nie została wykonaną: ona miała dobre zamiary. A i piszesz pan do mnie, jakbyś mi pan rozkazywał. Miałyżbyśmy istotnie każde życzenie pana uważać za rozkaz? Otóż powiem panu, że przeciwnie, powinieneś pan być dla nas delikatniejszym teraz i bardziej pobłażliwym, bośmy wszystko porzuciły i, zaufawszy panu, przyjechałyśmy tutaj, a więc już i bez tego jesteśmy niejako w pańskiej władzy.
— To niezupełnie sprawiedliwie, pani dobrodziejko, zwłaszcza w obecnej chwili, kiedy stał się już głośnym zapis pani Świdrygajłowej w sumie trzech tysięcy, co, zdaje się, było bardzo na rękę, sądząc z nowego tonu, jakim zaczęłyście panie przemawiać do mnie — dodał złośliwie.
— Wnosząc z pańskiej uwagi, możnaby istotnie przypuszczać, żeś pan rachował na naszą bezsilność — z rozdrażnieniem wtrąciła Dunia.
— Ale teraz przynajmniej nie mogę na nią rachować, szczególniej nie pragnę przeszkodzić powtórzeniu sekretnych oświadczyn pana Świdrygajłowa, do których upełnomocnił pani braciszka, a które jak widzę, mają dla pani ważne, a może i nader przyjemne znaczenie.
— Ach mój Boże! — zawołał pani Pulcherja.
Razumichin nie mógł usiedzieć na krześle.
— I nie wstyd ci teraz, siostro? — zapytał Raskolnikow.
— Wstyd mi Rodziu — rzekła Dunia. — Panie Łużyn, proszę wyjść! — zwróciła się doń, pobladszy z gniewu.
Pan Piotr, zdaje się, wcale nie spodziewał się takiego rozwiązania. Zanadto ufał sobie, swej władzy i bezsilności swoich ofiar. Nie uwierzył i teraz. Pobladł i usta mu się zatrzęsły.
— Panno Eudoksjo, jeżeli wyjdę teraz temi drzwiami, na taki rozkaz, to — pamiętaj pani — już nigdy nie po-