Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 263 —

rzędu, na przeciąg tylko lat ośmiu, przez wzgląd na przyznanie się do winy i pewne łagodzące okoliczności.
Już w początkach procesu matka Raskolnikowa zasłabła. Duni i Razumichinowi udało się ją wywieźć z Petersburga na cały czas sądu. Razumichin wybrał miasto przy kolei, nieopodal Petersburga, ażeby mieć możność regularnego baczenia za całym przebiegiem procesu i zarazem jak najczęstszego widzenia się z Dunią. Pani Pulcherja cierpiała na dziwną chorobę nerwową, graniczącą nieomal z obłąkaniem przynajmniej częściowem. Dunia, powróciwszy do domu po ostatniem widzeniu się z bratem, zastała matkę ciężko chorą, w gorączce i malignie. Tegoż wieczoru umówiła się z Razumichinem, co właściwie odpowiadać matce na jej pytania o bracie, i nawet wymyśliła z nim razem dla matki całą historję o odjeździe Rodzia gdzieś daleko, na pogranicze Rosji, wskutek prywatnego polecenia, które da mu nareszcie i pieniądze i sławę. Ale uderzyło ich, że pani Pulcherja o nic takiego wcale się nie pytała ani teraz, ani później. Przeciwnie, sama sobie stworzyła całą historję o odjeździe syna; opowiadała ze łzami, jak on przychodził się z nią żegnać; dawała niekiedy poznać, że jej samej tylko są wiadome pewne bardzo ważne i tajemnicze okoliczności, i że Rodzio ma wielu potężnych wrogów, tak, że się musi ukrywać. Co się zaś tyczy jego przyszłej karjery, to i ona nie wątpi o jej świetności, naturalnie jednak po zwalczeniu przeszkód i niebezpieczeństw, zapewniała Razumichina, że syn jej będzie nawet z czasem znakomitością, czego dowodzi jego artykuł i jego błyskotliwy talent literacki. Ten artykuł czytała nieustannie, odczytywała go nawet niekiedy głośno, o mało nie spała z nim razem, a jednak pomimo to nie wypytywała się wcale, gdzie znajduje się teraz Rodzio, chociaż widocznie unikano z nią rozmowy o tem, co samo już mogło obudzić jej podejrzenia. Zaczęto się nareszcie lękać tego dziwnego milczenia pani Pulcherji pod pewnemi względami. Nie zauważyła naprzykład wcale, że nie ma od niego listów, podczas, gdy dawniej mieszkając w swojej mieścinie żyła tylko nadzieją i oczekiwaniem, ażeby jak najprędzej otrzymać list od swojego najukochańszego synaczka. Ta ostatnia okoliczność zanadto już była trudną do wytłumaczenia i niezmiernie niepokoiła Dunię; przychodziła jej myśl, że matka zapewne przeczuwa coś okrop-