Strona:PL Feval - Garbus.djvu/795

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Usiadł z całym spokojem, ukłoniwszy się przedtem całemu zgromadzeniu. Tu i owdzie słyszeć się dały jakieś szepty. Gonzaga nie miał już takich gorących stronników, jak poprzednim razem. Ale pocóż mu to? Czyż nie składa niezaprzeczonych dowodów swej prawości?
— Czekamy — szepnął regent prezydującemu — na odpowiedź księżny.
— Gdyby wasza książęca wysokość raczyła mi powierzyć swoje dowody — odezwał się kardynał Bissy do księżny.
Na to wdowa po Neversie powstała z miejsca.
— Ekscelencyo — rzekła — ja mam moją córkę, mam dowody jej urodzenia. Spójrzcie tylko na mnie, wy wszyscy, którzy widzieliście łzy moje, po radosnej twarzy mojej poznacie, żem odzyskała me dziecko.
— Dowody, o których mówisz księżna... — zaczął prezydujący.
— Dowody te będą przedstawione szanownemu zgromadzeniu — przerwała księżna — jeżeli tylko jego królewska wysokość raczy łaskawie spełnić prośbę, jaką mu dzisiaj wdowa po Neversie najpokorniej przedstawiła.
— Wdowa po Neversie — odpowiedział regent zdziwiony — nie przedstawiała mi dzisiaj żadnej prośby!
Księżna zwróciła swój wzrok na Gonzagę.
— Przyjaźń jest cenną i piękną rzeczą — rzekła. — Od kilku dni wszyscy, życzliwi mi, powtarzają nieustannie: “Nie oskarżaj swego męża, nie oskarżaj swego męża!” To znaczy że księcia Gonzagę otacza nieprzebyty wał naj-