Strona:PL Feval - Garbus.djvu/794

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

źnie hałas i wrzaski tłumu, gromadzącego się na ulicach na głos dzwonu. W chwili, gdy Gonzaga podniósł się, aby mówić, dzwon jęczał tak głośno, że książę musiał przeczekać chwil kilka.
— Wasza królewska wysokość i wy, panowie! — zaczął Gonzaga. — Życie moje było zawsze jawne. Głuche i skryte zawiści ścigały mię zawsze. Nie zwalczam ich nigdy gdyż brak mi odpowiedniej broni: podstępu i przebiegłości. Widzieliście mnie wszyscy, z jaką gorliwością szukałem prawdy. Przyznaję, że ta piękna gorliwość już we mnie ostygła. Zmęczony bowiem jestem gwałtownością oskarżeń, jakie wciąż rosną w ukryciu przeciwko mnie. Zmęczyło już mnie spotykanie na każdym kroku ślepego podejrzenia lub podłej potwarzy. Przedstawiłem wam, panowie, przed paru dniami prawdziwą dziedziczkę Neversa i dotąd twierdzę, że ona jest prawdziwą dziedziczką Neversa. Ńapróżno szukam jej tutaj na miejscu, które powinna zajmować. Ale co mi po tem! Niechaj przychodzi, lub nie przychodzi! Wasza królewska wysokość wie, że dzisiaj rano zrzekłem się opieki nad nią. Jedyną moją troską obecnie, to przekonanie was dowodnie po czyjej stronie stała dobra wola, honor, szlachetność duszy w tej całej sprawie.
Wziął ze stołu zwój pergaminu i mówił, trzymając go w ręku:
— Przynoszę dowód, wymagany przez samą księżnę: kartki wydarte z aktów kaplicy Kajlusów. Dowód jest tu, pod tą potrójną pieczęcią. Niechże więc i księżna pani złoży obok nich swoje dowody.