Strona:PL Feval - Garbus.djvu/778

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pejrol przytakiwał mu według przyzwyczajenia.
— Czy to prawda — zapytał, — że jego królewska wysokość ma dzisiaj przewodniczyć na sądzie familijnym?
— Wymogłem to na nim — odrzekł Gonzaga z miną zarozumialca.
— A dona Kruz? Czy wasza miłość może liczyć na nią?
— Więcej niż kiedykolwiek. Przysięgła, że zjawi się na posiedzenie.
Pejrol spojrzał mu w oczy. Gonzaga uśmiechnął się żartobliwie.
— A gdyby tak dona Kruz nagle zniknęła? Co ty na to, Pejrolu? Że była żem ją sprowadził, wszyscy wiedzą, bo widzieli ją...
— Czyby... — zaczął służalec.
— Mój Pejrolu, dzisiaj będziemy świadkami wielu ciekawych rzeczy. Księżna pani może sobie poufnie rozmawiać z regentem ile jej się podoba mnie to nic już nie obchodzi i nie zaszkodzi. Mam władzę, a głównie wolność pomimo oskarżenia o morderstwo. Mogę przez cały dzień działać dla zapewnienia własnego bezpieczeństwa. Regent ani się domyśla, że zrobił ze mnie olbrzyma. No, ale trzeba się spieszyć!
— A zatem — odezwał się pokornie Pejrol — wasza książęca wysokość jest zupełnie pewny zwycięstwa?
Gonzaga uśmiechnął się tylko pogardliwie.
— W takim razie, na co te wojenne przygotowania? W salonie ekscelencyi spotkałem naszych sprzymierzeńców, uzbrojonych, jak na