Strona:PL Feval - Garbus.djvu/769

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zły czyn zabija wszystkie dobre. Jakimże prawem miałem bo nie ufać ci, pani? Powinienem był przyprowadzić ci córkę wesołą kochającą, jawnie i otwarcie i dać ci się nacieszyć nią dowoli, a potem onaby ci wyjawiła, że się kochamy. I jabym upadł ci do nóg, prosząc o błogosławieństwo.
Mówiąc to, ukląkł przed księżną; Aurora zrobiła to samo.
— I pani byś nam nie odmówiła błogosławieństwa, nieprawdaż?
Księżna wahała się z odpowiedzią.
— Spełniłabyś to, matuchno — prosiła cichutko Aurora — tak jak to uczynisz teraz, w tej strasznej, przedśmiertnej godzinie.
Oboje pochylili głowy. Księżna ze wzniesionemi ku niebu oczami, z twarzą zalaną łzami, zawołała z rozdzierającą prośbą w głosie:
— Boże, Chryste Panie, spraw cud!
Potem, złączywszy ich głowy razem, ucałowała je tkliwie, szepcąc ze łkaniem:
— Dzieci! Moje dzieci!
Aurora wstała i rzuciła się w objęcia matki.
— Auroro rzekł Lagarder — oto po raz drugi jesteśmy poślubieni. Dzięki ci, pani, dzięki, matko moja! Nie przypuszczałem, ze tutaj można wylewać łzy takiej radości. A teraz Auroro — dodał ze zmienioną twarzą odwagi! Musimy się rozłączyć.
Młoda dziewica zbladła jak śmierć. Zapomniała już była o rzeczywistości.
— Nie na zawsze — dodał z pogodnym u-