Strona:PL Feval - Garbus.djvu/697

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem przed chwilą, wysłuchał mię dzisiaj, jako świadka.
— Ach, prawda! — przerwał regent. — Powiedz mi, kogo to trybunał kryminalny zaaresztował dzisiaj? Czyżbyście nie zdążyli zabić owego Lagardera?
— Gdyby wasza królewska wysokość pozwolił mi był mówić dalej....
— Mów, mów dalej! Ale ja chcę prawdy, uprzedzam cię, nic tylko prawdy!
Gonzaga skołnił się zimno.
— To też — odpowiedział — mówię do waszej królewskiej wysokości nie jak do przyjaciela, lecz jak do mego sędziego. Nie zabiłem Lagardera, za to on zabił u mnie dwóch młodych ludzi: finansistę Alberta i kadeta Gironna.
— Aaaa! — zawołał regent. — A jakim sposobem znalazł się ten Lagarder u ciebie? — Zdaje się, że księżna mogłaby coś o tem powiedzieć.
— Strzeż się! To święta!
— Ale ona nienawidzi swego męża! — wymówił z mocą Gonzaga. — Nie wierzę w świętych których wasza królewska wysokość kanonizuje.
Regent zamiast się rozgniewać uśmiechnął się.
— No, no, mój biedny Filipie, wybacz mi, może ja byłem dla ciebie trochę za surowy: ale widzisz, tyś sprowadził skandal. Pomnij, że jessteś możnym panem, a takie nagłe skandale sprawiają tyle hałasu, że obalają trony. Ja to czuję. Ale wróćmy do rzeczy. Utrzymujesz za-