Strona:PL Feval - Garbus.djvu/693

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jego królewska wysokość przyjmuja księcia Gonzagę.
Gonzaga był wzruszony. Skłoniwszy się obu urzędnikom, udał się za Breonem.
— Jego królewska wysokość zawsze ten sam — wybuchnął Le Blanc z niezadowoleniem. — Zawsze przyjemność przed obowiązkiem.
— Stąd wynika — zauważył p. Maszolt — uśmiechając się filutarnie, — że kredyt Gonzagi mocno zachwiany u regenta.
— Nie rozumiem! Wytłómacz te zawiłości, przyjacielu.
— Wczoraj mówił od niechcenia p. Maszolt Gonzaga i regent byli dobrymi przjaciółmi, a dziś Gonzaga razem z nami stał godzinę pod drzwiami regenta.
— Cóż za wniosek?
— Broń Boże, abym miał stawiać wnioski! Tylko od początku regencyi księcia Orleańskiego, nigdy trybunał kryminalny nie zajmował się innemi sprawami jak cyfry, rachunki. I oto teraz rzucają mu na pożarcie tego kawalera Lagardera. Do widzenia, szanowny przyjacielu, spotkamy się tutaj o trzeciej.
W korytarzu oddzielającym przedpokój od sypialni regenta Gonzaga zatrzymał się nieco, aby się zastanowić nad obecną chwilą. Spotkanie z Maszoltem i Le Blanc’iem zmienił nieco obmyślony przez niego plan działania. Ci panowie wprawdzie nic nie powiedzieli szczególnego, a jednak Gonzaga odczuł, że jakaś chmura grozi jego gwieździe.
Tymczasem książę regent podał mu rękę