Strona:PL Feval - Garbus.djvu/610

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczonych brwi Gonzagi. To, co powiedział Oriol, wszyscy myśleli: były złe nowiny.
Gonzaga po raz drugi pocałował rękę dony Kruz.
Cy masz ufność we mnie? — zapytał ojcowskim tonem.
— Naturalnie ekscelencyo — odparła gitanita z błagalnem spojrzeniem, — ale to moja jedyna przyjaciółka, moja siostra.
— Niczego nie mogę ci odmówić, drogie dziecko. Za godzinę, cokolwiek się stanie, ona odzyska wolność.
— Czy to prawda ekscelencyo? — zawołała radośnie dona Kruz. — Pozwól mi jej oznajmić to wielkie szczęście.
— Nie, nie teraz. Zostań. Czyś jej wyjaśniła moje życzenie?
— To małżeństwo? Tak owszem; ale ona ma tak żywą odrazę..
— Ekscelencyo — odezwał się Oriol, któgo puścił w ruch rozkazujący znak Nivelli — wybacz jeżeli przeszkadzam, ale dopominają się o muzykę.
— Przestań! — odparł Gonzaga, odsuwając go ręką.
— Coś w tem jest mruknęła Nivella.
Gonzaga tymczasem ściskał obie ręce dony Kruz.
— Powiem ci tylko jedno słowo: chciałbym uratować tego, kogo ona kocha — mówił.
— Ależ ekscelencyo! — zawołała dona Kruz. — Gdybyście chcieli mnie wytłómaczyć W czem to małżeństwo jest użyteczne p. La-