Strona:PL Feval - Garbus.djvu/583

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wił plecy Gonzadze, podając mu najpierw pióro umoczone i deseczkę.
— Przyjmujesz? — zapytał Gonzaga, zanim podpisał umowę.
— Na honor, tak! — odpowiedział markiz. — Trzeba się ustatkować.
Gonzaga, podpisując, zagadnął garbusa:
— I cóż przyjacielu, upierasz się ciągle przy swej fantazyi?
— Więcej niż kiedykolwiek, ekselencyo.
Kokardas i Paspoal patrzyli na to w niemem zdziwieniu.
— Dlaczego więcej, niż kiedykolwiek? — zapytał jeszcze Gonzaga.
— Ponieważ znam nazwisko pana młodego, ekselencyo.
— I cóż cię ono obchodzi?
— Nie umiałbym tego powiedzieć, ekselencyo. Są rzeczy których nie można wytłómaczyć. Jakby książę pan, naprzykład, wytłómaczył mi przekonanie, że bezemnie pan Lagarder nie wykona swej zuchwałej obietnicy?
— A więc ty słyszałeś?
— Moja buda jest tuż obok. Ekselencyo ja ci już raz usłużyłem.
— Usłuż mi dwa razy i niczego ci nie zbraknie.
— To będzie zależeć od waszej książęcej mości.
— Masz, Chaverny — rzekł Gonzaga, podając markizowi podpisane akcye, a zwracając się do garbusa, dodał: