Strona:PL Feval - Garbus.djvu/542

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dźwięk dzwonu odźwierni przechadzali się brzęcząc kluczami. W kilka minut potem słychać było stuk zamykanych drzwiczek.
Każdy lokator miał swój klucz i towary niesprzedane lub wymienione, pozostawały w budkach.
Navail, Taranne, Oriol i ich towarzysze zbliżyli się do Gonzagi z nizkimi pokłonami. Gonzaga patrzył na garbusa, który siedział na bruku koło swej budy i zdawało się, że wcale nie ma zamiaru wychodzić. Spokojnie liczył zawartość swojego worka skórzanego, i pozornie przynajmniej, czynność ta sprawiała mu duża przyjemność.
— Przyszliśmy dziś rano dowiedzieć się o twoje zdrowie kuzynie, — rzekł Navail.
— I z radością dowiedzieliśmy się, — dorzucił Noce, — że wasza książęca mość nie odczuł zbytecznie zmęczenia wczorajszego balu.
— Coś więcej męczy niż przyjemność, to niepokój.
— Rzeczywiście — rzekł Oriol, który także chciał wetknąć jakie słowo, za jakąbądź cenę — rzeczywiście niepokój.. ja jestem taki Gdy się jest niespokojnym..
Zwykle Gonzaga był łaskawym księciem i przychodził dworakom z pomocą, gdy się gubili w słowach, ale teraz pozwolił Oriolowi stracić grunt pod nogami.
Tymczasem garbus skończył liczenie pieniędzy, zawiązał worek sznurkiem i zamierzał wejść do budy.
— Hola, Ezopie — zawołał odźwierny, —