Strona:PL Feval - Garbus.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Berichon począł się śmiać z najniewinniejszą minką.
— Pytają mnie o wszystko — odparł, — co my jesteśmy, skąd przybywamy, dokąd jedziemy o wiek panienki, o wiek naszego pana, chcę powiedzieć mistrza Ludwika; czy jesteśmy Francuzi, czy katolicy, czy zamierzamy tu osiąść na stałe, czy powrócimy, skąd przyjechaliśmy, czy panienka pości w piątek i w sobotę, czy spowiednik panienki jest z kościoła Ś-go Augustyna czy Ś-go Hieronima?
Odetchnął i mówił dalej bez przerwy:
— I to i owo: Dlaczego zamieszkaliśmy akuratnie na ulicy Chantre zamiast gdzieindziej; dlaczego panienka nigdy nie wychodzi? Pani Moyneret założyła się nawet z panią Guichardt że panienka ma tylko jedną nogę dobrą. Dlaczego mistrz Ludwik wychodzi tak często, dlaczego gar.... Ach! — przerwał. — Ten garbus ich intryguje! Pani Balat mówi, że on wygląda na takiego co to zadaje się ze Złym....
— I ty mieszasz się w te plotki, ty Janku? — zapytała Aurora z oburzeniem.
— O panienka się myli — zaprzeczył — nikt tak nic umie zachować przy sobie to co wie. Ale trzeba je słyszeć, te kobiety! A Boże, Boże, te kobiety! Gdy tylko krokiem wyjdę za próg zaraz mam ich pełne uszy.... “Hola Berichon! Kochany aniołku” — woła przekupka z przeciwka — “chodź no tu i spróbuj mojego ciasta.” A ona ma ciasto dobre panienko! “Ho, ho! mówi gruba rzeźniczka. “Napijesz się pewnie rosołku mój mały.” A maślarka a ta co naprawia futra! A nawet żona prokura-