Strona:PL Feval - Garbus.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śmy do granicy. I gdyby nie odwiedziny starego zamku Kajlusów, nic ciekawego nie mogłabym ci napisać o tej podróży.
Nie umiem sobie tego wytłumaczyć, ale te odwiedziny zamku za jedna z najbardziej wzruszających kart mego życia. Nie narażałam się na żadne niebezpieczeństwo, nic nadzwyczajnego się me stało, a jednak gdybym żyła lat sto będę pamiętała o wrażeniu jakiego doznałam.
Henryk chciał się widzieć ze starym księdzem, don Bernardem, który był kapelanem ostatniego markizą Kajlusa.
Gdyśmy przejechali granicę, Franciszka i danek pozostali w wiosce nad Iclarabida, a ja z Henrykiem pojechaliśmy sami konno do doliny, gdzie stoi ten ponury zamek.
Był to zimowy poranek, smutny i chłodny ale jasny. Śnieżne szczyty, któreśmy wczoraj przejechali, rysowały się na błękicie nieba, na wschodzie blade słońce opromieniło otulone jeszcze mgłą wzgórza.
Przed nami, na granitowym piedestale unosił się olbrzymi zamek Kajlusów.
W kraju tym krąży wiele ponurych legend o zamku i jego panach. Ostatni markiz przezwany Kajlusem-Klucznikiem zabił, opowiadają swoje dwie żony córkę, zięcia itd. Przodkowie jego nie byli lepsi.
Przyjechaliśmy tam po drodze wązkiej i krętej, która kiedyś dochodziła do zwodzonego mostu. Teraz niema już mostu. Pozostały tylko szczątki drewnianej kładki. U wejścia nad nią, wisi obrazek Matki Boskiej.
Zamek Kajlusów stoi obecnie pustką. Pil-