Strona:PL Feval - Garbus.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

także do Madrytu. Dnia poprzedniego nie wiadomo z jakiej przyczyny, bandę jej gonił oddział żołnierzy. Flora ukryła się pod jakimś krzakiem, podczas, gdy jej towarzysze rozproszyli się, uciekając. Gdy pogoń przeszła, Flora chciała połączyć się z bandą, ale nie mogła natrafić na dobrą drogę. Przejezdni, których zapytywała, rzucali na nią kamieniami, bo była Cyganką.
Noc nadeszła. Flora spędziła ją w starym młynie. Na szczęście sen zastępuje jedzenie, bo biedna Flora nie jadła cały dzień. Nazajutrz szła od rana do wieczora nic nie kładąc do ust. W wioskach psy ujadały na nią, a dzieci obrzucały obelgami. Po drodze spotykała ślady cygańskich sandałów i to dodawało jej otuchy.
Cyganie żyjący bandami, mają zazwyczaj umówione miejsce, gdzie się mają wszyscy zbierać przed odjazdem. Flora wiedziała, gdzie to miejsce, ale było ono daleko, daleko w górach.
Było to nam po drodze. Uprosiłam Henryka, żeby aż tam odwieźć Florę.
Zajechaliśmy na noc do jakiejś nędznej oberży i we trójkę zjedliśmy skromną kolacyę.
Od czasu, gdy Flora nam towarzyszyła, podróż nasza stała się mniej monotonną. Flora była również wesołą, jak ja, ale o wiele wymowniejszą sprytniejszą. Umiała tańczyć i śpiewać. Zabawiała nas opowiadaniem o różnych przygodach z życia cygańskiego.
I tak spędziła z nami cały tydzień. Tymczasem dojechaliśy do Saint Lucar pod górą Balandron. Na widok tej ponurej i skalistej