Strona:PL Feval - Garbus.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stem tu więźniem, cierpliwość moja już się wyczerpała. Błagam was, ekscelencyo, zwróćcie mi wolność!
Gonzaga uśmiechnął się.
— Pocóż chować mnie tak przed wszystkimi? — mówiła dalej. — Opowiedzcie, chcę tego!
Rozkazująco podniosła swą zachwycającą główkę.
Gonzaga uśmiechał się ciągle.
Książę mnie nie kocha! — ciągnęła, czerwieniąc się nie ze wstydu, lecz gniewu. — Ponieważ więc mnie nie kochacie nie możecie być zazdrosnym o mnie!
Gonzaga ujął jej rękę i podniósł do ust.
Zarumieniła się jeszcze mocniej.
— Myślałam — szepnęła spuszczając oczy, — mówiliście mi raz panie, że nie jesteście żonaty. Na wszystkie moje pytania w tym przedmiocie, ci którzy mnie otaczają, odpowiadają milczeniem... Myślałam, widząc, że przysyłacie mi różnych mistrzów, aby mnie uczyli tego co jest urokiem francuskich dam, myślałam dlaczegóż nie mam powiedzieć, myślałam że jestem kochaną...
Urwała, aby spojrzeć ukradkiem na Gonzagę, którego twarz wyrażała radość i zachwyt.
— I pracowałam, aby stać się lepszą i godniejszą księcia — mówiła dalej. — Pracowałam dzielnie i z zapałem. Zdawało mi się, że niema dość silnyche przeszkód, aby złamać moją wolę. Książę się śmieje! — zawołała z prawdziwym gniewem. — Santa Virgen, nie u-