Strona:PL Feval - Garbus.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie mogę ci wyrazić, markizie — odrzekł Gonzaga — całej przyjemności, jakiej doznaję, grając z nim.
Zaczęli grę; inni biesiadnicy otoczyli ich stolik.
Po pierwszej przegranej partyi, Gonzaga dał jakiś znak Pejrolowi, który natychmiast odrzucił serwetkę i wyszedł. Powoli za jego przykładem poszedł kapelan i inni goście. Klucznik i Gonzaga zostali sami.
— Latynowie — ciągnął dalej markiz — nazywali tę grę “latrunculi” czyli “złodziejaszkami,” Grecy — “latrikion.” Sarrazin zauważył w swej doskonałej książce...
— Panie markizie — przerwał Filip Gonzaga — przepraszam za roztargnienie. Czy pozwoli mi pan cofnąć tę figurę?
Przez nieuwagę posunął tak pionka, że wygrywał partyę. Klucznik uczuł się tem dotknięty, ale uniósł się wspaniałomyślnością.
— Cofnij, panie książę — rzekł. — Lecz niech się już to nigdy nie powtórzy, proszę bardzo. Szachy nie są grą dziecinną.
Gonzaga westchnął głęboko.
— Wiem, wiem — dodał Kajlus gderliwym, tonem — jesteśmy zakochani.
— Aż do utraty zmysłów panie markizie!
— Znam to, znam. Uwaga! Zabieram panu laufra.
— Nie dokończyliście wczoraj markizie — zaczął znów Gonzaga, jak gdyby pragnął się