Strona:PL Feval - Garbus.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy wolno mi zadać ci pokornie i nieśmiało jedno pytanie? Co ja mam robić?
— Milczyć i oddać mi swój głos w radzie familijnej.
— Gdybym miał nawet zranić rozrzewniające przywiązanie naszych przyjaciół powiem ci, kuzynie, że chodzi mi o mój głos mniejwięcej tyle, co o pustą szklankę po szampanie, ale...
— Żadnego ale! — przerwał Gonzaga.
I wszyscy z entuzyazmem powtórzyli:
— Żadnego ale!
— Zaciśniemy się wszyscy koło waszej książęcej mości — rzekł Oriol.
— Książę — dodał Taranne, finansista przy szpadzie — tak umie pamiętać o tych, którzy, mu służą!
Nie wyszło to bardzo zręcznie ale było przynajmniej szczere. Wszyscy przybrali obojętne miny, że to niby bynajmniej o tem nie myśleli.
Chaverny spojrzał na Gonzagę z drwiącym i tryumfującym uśmiechem. Gonzaga pogroził mu palcem, jak się robi niegrzecznym dzieciom. Gniew jego minął.
— Najlepiej lubię przyjaźń Taranna — rzekł z lekkim odcieniem wzgardy. Tarannie, mój przyjacielu, masz folwark Eparnay.
— Ach książę! — zawołał finansista.
— Żadnych podziękowań! — przerwał Gonzaga. — Proszę cię Montobert, otwórz okno źle się czuję.
Wszyscy rzucili się ku oknu, Gonzaga był bardzo blady i krople potu wystąpiły mu na czoło. Umoczył chustkę w szklance wody, którą podał mu Gironne i zwilżył czoło.