Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dziękuję, dziękuję, poczciwy człowieku, odrzekł Ksawery.
— Komuż u licha tak dziękujesz mój miły, zapytał Carral.
Ksawery się obrócił. Smutek zasępiający poprzednio twarz jego, znikł zupełnie, a wesoły uśmiech usta ożywił. Mówiąc sam do siebie, odpowiedział: Ale a propos! nie będę mógł ci towarzyszyć dziś wieczorem,... idę bowiem do pałacu de Rumbrye.
— Aha!... poszepnął Don-Juan.
— Otrzymałem zaprosiny.... Wiesz.... dawniej jeszcze? zapomniałem o nich.
— Uważam cię za waryata!.. rzekł Carral z niejaką dobrodusznością, iż jeszcze przedemną ukryć usiłujesz.... Udajesz się do dyplomatyki.... Czyż nie wiesz, iż równie dobrze znam twoje małe tajemnice, jak ty sam.... a może i lepiej! — kochasz kobietę wyższą od siebie urodzeniem i znaczeniem.
Czoło Ksawerego znów się zasępiło, a uśmiech znikł z ust. To wielka śmiałość! dodał Carral.
— Szaleństwo chyba, chcesz powiedzieć, przerwał z goryczą Ksawery.
— Nie; śmiałość, powtarzam. Partya twoja jest trudną, wygrać ją wszakże można.
— Ach! gdybym był bogaty! zawołał Ksawery.
— W takim razie w grze swojej miałbyś więcej jedno à-tout, a nic więcej, mój najdroższy!.... bo zbywałoby ci zawsze na pięknem nazwisku, takiem jak jest moje naprzykład?
— Jesteś bardzo szczęśliwym, Carral?
— Dosyć.... Zresztą gdybyś nosił nawet i najpiękniejsze nazwisko Francji, zawsze miałbyś zawadę.
— A jaką?
Głos Carrala stał się poważnym.